DZIEŃ DOBRY, TO JA! ROZMOWY INNE NIŻ WSZYSTKIE W RADIU KIELCE cover art

DZIEŃ DOBRY, TO JA! ROZMOWY INNE NIŻ WSZYSTKIE W RADIU KIELCE

DZIEŃ DOBRY, TO JA! ROZMOWY INNE NIŻ WSZYSTKIE W RADIU KIELCE

By: Radio Kielce
Listen for free

About this listen

Audycja „Dzień Dobry, to Ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce” to autentyczne, osobiste i pełne inspiracji wywiady. Na antenie Polskiego Radia Kielce spotykamy się z wyjątkowymi osobami związanymi z województwem świętokrzyskim: artystami, muzykami, politykami, sportowcami oraz ludźmi, którzy mają do opowiedzenia niezwykłe historie. To nie tylko wywiady – to spotkania, które poruszają ważne tematy, pokazują różne perspektywy i odsłaniają osobiste przekonania naszych gości. A słuchacze zostają z pytaniami o ich własne życie, wartości i wybory. „Dzień Dobry, to Ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce” to audycja łącząca lokalność regionu świętokrzyskiego z uniwersalnymi wartościami. Tworzy przestrzeń do rozmów, które zostają ze słuchaczami na długo. Premierowe odcinki – w niedziele po godz. 10 na 101.4 MHz oraz na radiokielce.plRadio Kielce Art Relationships Social Sciences
Episodes
  • Anna Przybysz - artystka
    Jun 15 2025
    Anna Przybysz, malarka i wokalistka. Mama znanych wokalistek – Natalii i Pauliny. Kilka lat temu wyprowadziła się z Warszawy i zamieszkała z mężem Jackiem koło Sandomierza. W Andruszkowicach wspólnie stworzyli „Ogród Inspiracji”, gdzie organizują wydarzenia kulturalne, koncerty Chopinowskie i ćwiczą tai chi. Artystka wspomina, że kiedy była małą dziewczynką wspólnie z mamą obejrzała film „Hello, Dolly” z Barbarą Streisand w kinie „Olsztyn”. To był moment w jej życiu, który ukształtował ją artystycznie. - Usłyszałam jazz, zobaczyłam film, w którym kobiecie kłaniają się mężczyźni, wspólnie śpiewają na głosy. Pomyślałam: to wspaniałe. Gdzie istnieje taki kraj? – mówi. Anna Przybysz jako dziecko mieszkała na warszawskich Włochach. Pod mieszkaniem znajdowała się piekarnia, gdzie jako kilkulatka chodziła do piekarzy, aby lepić z ciasta koniki. Podglądała też pracę stolarza. Jej tata był drukarzem i od niego czerpała inspirację, by zająć się malarstwem. - Tata powtarzał, że pięknie maluję konie i powinnam to rozwijać. Wybrałam więc liceum plastyczne – wspomina Anna Przybysz. Jej mama była pielęgniarką. W swojej pracy była zdecydowana i zasadnicza. - Najwspanialszym wspomnieniem z dzieciństwa jest niedzielny poranek, kiedy mama jest szczęśliwa i czyta na kanapie książkę, a tata miesza makaron w kuchni. To ważne, żeby dzieci widziały szczęśliwych rodziców, żeby sami byli szczęśliwi – podkreśla. W liceum Anna Przybysz poznała swoją wielką życiową miłość - Jacka. Wspólnie założyli rodzinną drukarnię, którą prowadzili 20 lat. Tuż po liceum urodziła Natalię, potem Paulinę. Zapisała córki do szkoły muzycznej, a jednocześnie sama realizowała muzyczne projekty. - Nie zapisuj dziecka na zajęcia, a sam idź do sklepu. Ty idź! I pokaż, że pasja daje radość i wytchnienie. Dziecko czerpie od rodzica, a rodzic ma tylko natchnąć go do działania i wzrostu – mówi Anna Przybysz. - Dzieci muszą widzieć jak rodzice ciężko pracują, ale muszą też widzieć relaks. Najpiękniejszy obraz to kiedy dziecko widzi jak rodzic umie odpoczywać – dodaje. Studia artystyczne w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznym w Poznaniu (obecnie Uniwersytet Artystyczny im. Magdaleny Abakanowicz) Anna Przybysz rozpoczęła, gdy jej córki były małe. Uczyła się zaocznie. Muzyką i śpiewem zainteresowała się pod wpływem męża. Doszkoliła się pod względem śpiewu gospel. Swoją wiedzą i śpiewem dzieliła się choćby z podopiecznymi z „Monaru” w ramach projektu „Muzyka uwalnia”. W 2014 roku Anna Przybysz osiedliła się wraz z mężem Jackiem w Andruszkowicach, w rodzinnym domu po pradziadkach. W miejscowości koło Sandomierza spełnia się artystycznie poprzez różne formy ekspresji: maluje, śpiewa, prowadzi zajęcia artystyczne dla mieszkańców okolicznych wsi, organizuje plenery, koncerty i zażywa radości życia. W 2024 roku była nominowana do nagrody Sandomierzanin Roku za działalność prospołeczną. Jest prezesem Fundacji Świętokrzyski Ogród Inspiracji. Występuje ze swoim zespołem Triodeon wykonując piosenki Edith Piaf i Hanki Ordonówny.
    Show More Show Less
    42 mins
  • Beata Wojciechowska - rektor UJK
    Jun 8 2025
    Kieruje się dewizą, że w życiu trzeba mieć trzy cechy: pokorę, by nie czuć się lepszym od innych; odwagę, by umieć stawić czoło każdej sytuacji; mądrość, by siedzieć cicho w obliczu głupoty lub zdecydowanie głupocie się przeciwstawić. W niedzielę (8 czerwca) gościem „Dzień dobry, to ja! Rozmowy inne niż wszystkie” będzie prof. Beata Wojciechowska – rektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Poznamy jej historie – opowie nam o dzieciństwie, dorastaniu i życiowych wyborach.

    Porozmawiamy o sile edukacji, o wyzwaniach współczesnego uniwersytetu i wartościach, które nie starzeją się mimo zmieniającego się świata. Beata Wojciechowska to rodowita Kielczanka, której rodzice byli ekonomistami.
    -Pamiętam jak na koniec roku rodzice przynosili wielkie płachty z bilansami. Mnie to przerażało, dla nich to była pasja – wspomina. Rodzice zaszczepili jej w życiu wykonywanie pracy z pasją.

    Podkreśla przy tym, że byli bardzo wspierającymi i wyrozumiałymi ludźmi, a dzieciństwo wspomina jako szczęśliwe z wakacjami nad Morzem Bałtyckim, spacerami po plaży.

    Jako dziecko pasjonował ją otaczający świat, przyroda, dlatego kiedy w podstawówce jednym z zadań było przygotowanie zielnika, to oddała się temu zadaniu w całości. Zbierała, suszyła zioła i tak powstał zielnik składający się z sześciuset roślin z opisami i nazwami łacińskimi. Przez lata prezentowany kolejnym uczniom jako wzór.

    Choć w liceum uczęszczała do klasy biologiczno-chemicznej to o jej przyszłości zadecydowała wygrana olimpiady historycznej w liceum.

    – W młodości znalazłam swojego mistrza prof. Stanisława Bylinę, który wprowadził mnie w świat historii mentalności i zachowań, religijności. To było fascynujące. Powtarzał, że zapamiętywanie dat nie jest najważniejsze, to zawsze można sprawdzić. Chodziło o coś więcej. Był człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej z nutką angielskiego humoru – mówi rektorka.
    Show More Show Less
    50 mins
  • Sławomir Szmal - piłkarz ręczny, prezes ZPRP
    Jun 1 2025
    Skromny chłopak z Zawadzkiego chciał pracować w hucie jako tokarz, a został najlepszym piłkarzem świata. Sławomir Szmal, prezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce był gościem programu „Dzień dobry, to ja! Rozmowy inne niż wszystkie w Radiu Kielce”. W rozmowie z Magdą Galas-Klusek i Tomkiem Dudkiem Sławomir Szmal opowiedział o swoim dzieciństwie i młodości. Wspominał, że urodził się w Strzelcach Opolskich, ale swoje dzieciństwo i młodość spędził w Zawadzkiem. W kilkutysięcznym miasteczku na Górnym Śląsku głównym ośrodkiem pracy była huta i właśnie tam swoją przyszłość widział młody Szmal. - Miałem 17 lat i chciałem zostać w Zawadzkiem. Skończyć technikum i pracować w hucie. To była jedyna perspektywa pracy w mieście. Zakochałem się i wydawało mi się, że nie da się łączyć piłki ręcznej, w którą grałem od najmłodszych lat, ze związkiem - mówi Sławomir Szmal. Jego pierwsza miłość okazała się tą jedyną na całe życie. Anetę, również piłkarkę ręczną, poznał podczas nocnego czuwania w kościele. - Jeździłem do niej codziennie 13 kilometrów rowerem. Wtedy nie było jeszcze telefonów komórkowych, komunikacji internetowej. Kiedy trenowałem w Krakowie do Anety jeździłem już pociągiem - wspomina. Sportu nie porzucił dzięki szczęśliwemu splotowi zdarzeń oraz rozmowom z bliskimi. Sławomir Szmal do dziś nie przepada za dużymi miastami. I dlatego, chociaż obecne obowiązki prezesa PZPR pełni w Warszawie, to codziennie dojeżdża do stolicy z podkieleckiej Bilczy. - Lubię spokój, nie przepadam za miejskim zgiełkiem. Kiedy skończyłem karierę bramkarza i zacząłem pracować w Związku Piłki Ręcznej w Polsce myślałem, że będę miał więcej czasu. Niestety mam go znacznie mniej niż wcześniej. Jak skończy się moja kadencja prezesa ZPRP chcę się jeszcze nauczyć nowych rzeczy, na przykład tańczyć. Uwielbiam też grać w bilard, jeździć na rowerze i motocyklu. Może kiedyś założę agroturystykę, albo będę pływał żaglówką? – mówi. Ojciec Sławomira Szmala był piłkarzem ręcznym, ale mimo to „Kasa” swoich sił początkowo próbował w piłce nożnej. – Byłem zbyt energicznym chłopakiem. Kilka bramek w ciągu 90-minutowego meczu nie mogło się równać z dynamiką gry w piłkę ręczną, gdzie bramek pada kilkadziesiąt – wyjaśnia. Sławomir Szmal po zakończeniu kariery zaczął działać w Związku Piłki Ręcznej w Polsce. - Dzieci bardzo dużo korzystają z telefonów komórkowych. Czytałem, że w ciągu dnia mają ponad tysiąc strzałów dopaminy, hormonu szczęścia do mózgu. Dla porównania dorośli mają ich 200. Oni mają w telefonach tylko szczęście, ciężko ich przekonać, żeby spróbowali czegoś innego. Sport, trening może być jednym ze sposobów – mówi.
    Show More Show Less
    48 mins
No reviews yet